Już w Polsce za szkolnych lat udało mi się skosztować żeglarstwa, choć
nie pochodziłam z terenów obfitujących w jeziora. W
szkole podstawowej na jednym z obozów harcerskich zdobyłam stopień żeglarza, a
w średniej uzyskałam stopień sternika jachtowego. Niestety, jak już
wspomniałam, "kraina wielkich jezior" była raczej poza moim zasięgiem, także nie miałam zbyt częstych kontatków z tym pięknym sportem, który
tak przypadł mi do serca.
Moja przygoda z JCYC zaczęła się całkiem
niespodziewanie w lipcu 1996 roku. Właśnie wtedy przyjechałam po raz kolejny do
Chicago na wakacje odwiedzić moją siostrę. Dla niej to urządzono surprise
birthday party na łódce w Monroe Harbor, gdzie i ja się znalazłam. Dwa dni później płynełam już
jako członek załogi w 98-tych regatach na MacKinac Island na jachcie
"Stardust" Irka Mikołajczyka. Udało mi
się jeszcze tego samego roku uczestniczyć w TriState Race na "Pinball
Wizard" z Leszkiem Ziółkowskim i w innych mniejszych regatach. Żeglowanie po jeziorze Michigan było dla
mnie niesamowitym przeżyciem, ale i wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że ta moja
przygoda przerodzi się w długotrwałą przyjaźń i współprace z chicagowskim
klubem Józefa Konrada. Po wakacjach wróciłam ponownie do Polski i nie śmiałam
myśleć, że mój kontakt z klubem będzie trwał. Na moje szczęście los chciał, że
w 1997 roku wróciłam do Chicago na stałe i udało mi się odnowić moje kontakty z
klubem, które trwają do dziś.
Zdj.#1 Z siostrą Kasią w Monroe Harbor w 1996 roku |
Zdj. #2 Mój pierwszy MacKinac Race na jachcie Sturdust |
![]() |
Zdj. #3 Z Leszkiem Ziółkowski w wyścigu TriState Regatta |
Nie moge pochwalić się posiadaniem łódki, wielkimi
żeglarskimi osiągnięciami, czy egzotycznymi rejsami, ale dzięki klubowi udało
mi się żeglować na wielu jachtach i z wieloma wspaniałymi i doświadczonymi
żeglarzami. Dzięki klubowi również udało mi się nawiazać trwałe przyjaźnie z
członkami i sympatykami klubu.
![]() |
Zdj. #4 Z Jarkiem Kaczorowskim w porcie na MacKinac Island |
Jedne z moich wcześniejszych i najbardziej
kolorowych wspomnień są zwiazane z załogą łódki "Glass Slipper" i
jego właścicielem Markiem Bąkowskim (aka "Kędzior"). U Marka na jego
łódce zawsze znalazło się dla mnie miejsce.
W 1998 roku dane mi było zjeść kolacje przy
wspólnym stole z Mateuszem Kusznierewiczem, olimpijskim medalistą z Atlanty
(Finn class), który był zaproszony przez nasz klub do Columbia Yacht Club, na
obchody 100-lecia MacKinac Island Race. Kilka dni później byłam
świadkiem ceremoni wręczenia nagrody dla Marka i Ani Witkowskich za drugie
miejsce w regatach na MacKinac Island na ich łódce “Unicorn.” Było to
niepowtarzalne przeżycie, ponieważ "Unicorn" jest do dzisiaj jedyną
łódką reprezentującą nasz klub, której udało się zdobyć nagrodę w tych
prestiżowych regatach.
![]() |
Zdj. #7 Z Mateuszem Kusznierewiczem |
![]() |
Zdj.#8 Z triumfującą załogą jchtu Unicorn na MacKinac Island |
Miłym wspomnieniem z sezonu żeglarskiego 1999 są
moje urodziny urządzone przez członkow i
sympatykow JCYC, w siedzibie klubu przy Montrose, gdzie zespół szantowy “Młyn”
przygrywał nam do tańca.
![]() |
Zdj. #9 W dawnym klubie JCYC przy ulicy Montrose (u Izydora) |
W kolejnych latach pływałam po jeziorze Michigan na
wielu jachtach zrzeszonych lub niezrzeszonych przy JCYC. I tak np. w 2000 i 2001
roku pływałam z Robertem Broniszem i jego załogą na "Bara Bara". Także w 2000
roku udało mi sie wziaść udział w TriStat Race na żaglówce "Piast". W
2001 roku pływałam na "Fazisi" i łajbie "President". Na
"Temptation" Bogdana Stojkowskiego gościłam wiele razy w sezonie
żeglarskim 2007 i 2008. W 2007 roku pływałam na "Juliannie" Izydora Ryzaka i brałam też
udział w regatach klubowych na "Yellow Mellow" z jej bardzo
gościnnymi właścicielami: Waldkiem Emmerichem, Tomkiem Citakiem (aka
"Buli") i Jackiem Zawadzkim (aka "Drzazga"). Oczywiście nie moge nie wspomnieć łódki Kazia Potockiego "Mirage", na
której dzięki gościnnosci gospodarza spędziłam wiele niezapomnianych chwil.
Zdj. #10 Przed zawodami na Bara Bara Zdj.#11 W TriState Race na Piaście
Zdj. #12 Rejs na Fazisi |
![]() |
Zdj. #13 Na jachcie President |
Zdj.# 14 & #15 Żeglując po jeziorze Michigan na Temptation.
Zdj. #16 Rejs po jeziorze Michigan na Juliannie |
Zdj. #17 W regatach z załogą Yellow Mellow |
Zdj.#18 Na jachcie Mirage |
Moje wspomnienia związane z klubem nie są jednak
ograniczone do sezonu żeglarskiego i pływania. W tzw. "martwym
okresie", kiedy jezioro Michigan jest skute lodem, a żaglówki są przechowywane
w bezpiecznych magazynach, klub JCYC nie zawiesza swojej działalności. A wręcz
przeciwnie, członkowie z ochotą angażuja się wtedy w organizacyjne sprawy
klubu. Tak i ja, przez wiele lat jako wolontariusz wspomagam zarząd w
organizowaniu corocznych jesiennych bali oraz
żeglarskich opłatków klubowych. Nie sposób też nie wspomnieć pikników, które co wiosnę pomagają
członkom i sympatykom klubu w nawiązywaniu czy odświeżeniu kontaktów przed
nadchodzącym kolejnym sezonem żeglarskim. Parada z okazji 3-go maja, w której nasz JCYC bierze udział co roku,
także wymaga wspólnej koordynacji , tak więc jeśli mi czas pozwala staram się
dołączać do tego przedsięwzięcia.
Zdj. #19 Na Balu JCYC z Bogdanem Stojkowskim w 2001 r. Zdj #20 Zabawa wiosenna z Elą Ciurla w 2002 r.Zdj. #21 Na pikniku w Marengo w 2007 r. #22 Z Krzysztofem Kamińskim na pikniku w Marengo w 2008 r.
![]() |
Zdj. #23 Na paradzie 3-cio Majowej w 2007 roku |
Chce też wspomnieć, że w latach 2001-2002 wybrano
mnie do zarzadu, gdzie wspomagałam komandora Janusza Ciurle i vice-komandora
Bogdana Stojkowskiego jako skarbnik klubu. W 2007 dzięki komandorowi
Janowi Fink-Finowickiemu reprezentowałam nasz klub w Chicago Yachting
Association Ball Committee. W tym też roku bralam udział w TriState Race
Committee i kilku mniejszych regatach organizowanych przez amerykanskie kluby
żeglarskie. Dzięki udziałowi w tych komisjach zdobyłam niezbędne doświadczenie,
którym z chęcia się dzielę jako sędzina na regatach klubowych JCYC.
Zdj.#24 W komisji regatowej z Marzeną Oberski |
Podsumowując, chcę powiedzieć, że obecnie nie wyobrażam sobie mojego
życia w Chicago bez JCYC. Przygoda z klubem to część mojego życia, ta
radosna, przepełniona przyjaźnią i współpracą. Nasz klub umożliwia mi kontakty
z właścicielami łódek, którzy zawsze znajdują miejsce dla mnie na ich pokładzie
podczas regat czy turystycznych wypadów na jezioro. Jednocześnie
członkowie klubu to część mojej rodziny chicagowskiej, która dzieli ze mną miłość
do wody i żeglowania, ale nie tylko. JCYC to wielu przyjaciół, na których można
liczyć w trudnych chwilach.
Kochani członkowie, przyjaciele i sympatycy Jospeh Conrad Yacht Club: z
całego serca Wam dziękuję za to, że jesteście!
Anna Grochowska
Sierpień 20, 2009
No comments:
Post a Comment