Thursday, August 20, 2009

Joseph Conrad Yacht Club i ja



Już w Polsce za szkolnych lat udało mi się skosztować żeglarstwa, choć nie pochodziłam z terenów obfitujących w jeziora. W szkole podstawowej na jednym z obozów harcerskich zdobyłam stopień żeglarza, a w średniej uzyskałam stopień sternika jachtowego. Niestety, jak już wspomniałam, "kraina wielkich jezior" była raczej poza moim zasięgiem, także nie miałam zbyt częstych kontatków z tym pięknym sportem, który tak przypadł mi do serca.

Moja przygoda z JCYC zaczęła się całkiem niespodziewanie w lipcu 1996 roku. Właśnie wtedy przyjechałam po raz kolejny do Chicago na wakacje odwiedzić moją siostrę. Dla niej to urządzono surprise birthday party na łódce w Monroe Harbor, gdzie i ja się znalazłam. Dwa dni później płynełam już jako członek załogi w 98-tych regatach na MacKinac Island na jachcie "Stardust" Irka Mikołajczyka.  Udało mi się jeszcze tego samego roku uczestniczyć w TriState Race na "Pinball Wizard" z Leszkiem Ziółkowskim  i w innych mniejszych regatach. Żeglowanie po jeziorze Michigan było dla mnie niesamowitym przeżyciem, ale i wtedy nie zdawałam sobie sprawy, że ta moja przygoda przerodzi się w długotrwałą przyjaźń i współprace z chicagowskim klubem Józefa Konrada. Po wakacjach wróciłam ponownie do Polski i nie śmiałam myśleć, że mój kontakt z klubem będzie trwał. Na moje szczęście los chciał, że w 1997 roku wróciłam do Chicago na stałe i udało mi się odnowić moje kontakty z klubem, które trwają do dziś.
Zdj.#1 Z siostrą Kasią w Monroe Harbor w 1996 roku
Zdj. #2 Mój pierwszy MacKinac Race na jachcie Sturdust
Zdj. #3 Z Leszkiem Ziółkowski w wyścigu TriState Regatta
Nie moge pochwalić się posiadaniem łódki, wielkimi żeglarskimi osiągnięciami, czy egzotycznymi rejsami, ale dzięki klubowi udało mi się żeglować na wielu jachtach i z wieloma wspaniałymi i doświadczonymi żeglarzami. Dzięki klubowi również udało mi się nawiazać trwałe przyjaźnie z członkami i sympatykami klubu.

Zdj. #4 Z Jarkiem Kaczorowskim w porcie na MacKinac Island

Jedne z moich wcześniejszych i najbardziej kolorowych wspomnień są zwiazane z załogą łódki "Glass Slipper" i jego właścicielem Markiem Bąkowskim (aka "Kędzior"). U Marka na jego łódce zawsze znalazło się dla mnie miejsce.

Zdj.#5 & #6 Z Markiem Bąkowskim i jego załogą na Glass Slipper
W 1998 roku dane mi było zjeść kolacje przy wspólnym stole z Mateuszem Kusznierewiczem, olimpijskim medalistą z Atlanty (Finn class), który był zaproszony przez nasz klub do Columbia Yacht Club, na obchody 100-lecia MacKinac Island Race. Kilka dni później byłam świadkiem ceremoni wręczenia nagrody dla Marka i Ani Witkowskich za drugie miejsce w regatach na MacKinac Island na ich łódce “Unicorn.” Było to niepowtarzalne przeżycie, ponieważ "Unicorn" jest do dzisiaj jedyną łódką reprezentującą nasz klub, której udało się zdobyć nagrodę w tych prestiżowych regatach.  

Zdj. #7 Z Mateuszem Kusznierewiczem
Zdj.#8 Z triumfującą załogą jchtu Unicorn na MacKinac Island


Miłym wspomnieniem z sezonu żeglarskiego 1999 są moje urodziny urządzone przez  członkow i sympatykow JCYC, w siedzibie klubu przy Montrose, gdzie zespół szantowy “Młyn” przygrywał nam do tańca.  

Zdj. #9 W dawnym klubie JCYC przy ulicy Montrose (u Izydora)
W kolejnych latach pływałam po jeziorze Michigan na wielu jachtach zrzeszonych lub niezrzeszonych przy JCYC. I tak np. w 2000 i 2001 roku pływałam z Robertem Broniszem i jego załogą na "Bara Bara". Także w 2000 roku udało mi sie wziaść udział w TriStat Race na żaglówce "Piast". W 2001 roku pływałam na "Fazisi" i łajbie "President". Na "Temptation" Bogdana Stojkowskiego gościłam wiele razy w sezonie żeglarskim 2007 i 2008. W 2007 roku pływałam na "Juliannie" Izydora Ryzaka i brałam też udział w regatach klubowych na "Yellow Mellow" z jej bardzo gościnnymi właścicielami: Waldkiem Emmerichem, Tomkiem Citakiem (aka "Buli") i Jackiem Zawadzkim (aka "Drzazga").  Oczywiście nie moge nie wspomnieć łódki Kazia Potockiego "Mirage", na której dzięki gościnnosci gospodarza spędziłam wiele niezapomnianych chwil.

Zdj. #10 Przed zawodami na Bara Bara         Zdj.#11 W TriState Race na Piaście

Zdj. #12 Rejs na Fazisi
Zdj. #13 Na jachcie President
Zdj.# 14 & #15  Żeglując po jeziorze Michigan na Temptation.


Zdj. #16 Rejs po jeziorze Michigan na Juliannie
Zdj. #17 W regatach z załogą Yellow Mellow
Zdj.#18 Na jachcie Mirage

Moje wspomnienia związane z klubem nie są jednak ograniczone do sezonu żeglarskiego i pływania. W tzw. "martwym okresie", kiedy jezioro Michigan jest skute lodem, a żaglówki są przechowywane w bezpiecznych magazynach, klub JCYC nie zawiesza swojej działalności. A wręcz przeciwnie, członkowie z ochotą angażuja się wtedy w  organizacyjne sprawy klubu. Tak i ja, przez wiele lat jako wolontariusz wspomagam zarząd w organizowaniu corocznych jesiennych bali oraz żeglarskich opłatków klubowych. Nie sposób też nie wspomnieć pikników, które co wiosnę pomagają członkom i sympatykom klubu w nawiązywaniu czy odświeżeniu kontaktów przed nadchodzącym kolejnym sezonem żeglarskim. Parada z okazji 3-go maja, w której nasz JCYC bierze udział co roku, także wymaga wspólnej koordynacji , tak więc jeśli mi czas pozwala staram się dołączać do tego przedsięwzięcia. 
 Zdj. #19 Na Balu JCYC z Bogdanem Stojkowskim w 2001 r.     Zdj #20 Zabawa wiosenna z Elą Ciurla w 2002 r.

                          Zdj. #21 Na pikniku w Marengo w 2007 r.   #22 Z Krzysztofem Kamińskim na pikniku w Marengo w 2008 r.

Zdj. #23 Na paradzie 3-cio Majowej w 2007 roku
Chce też wspomnieć, że w latach 2001-2002 wybrano mnie do zarzadu, gdzie wspomagałam komandora Janusza Ciurle i vice-komandora Bogdana Stojkowskiego jako skarbnik klubu.  W 2007 dzięki komandorowi Janowi Fink-Finowickiemu reprezentowałam nasz klub w Chicago Yachting Association Ball Committee. W tym też roku bralam udział w TriState Race Committee i kilku mniejszych regatach organizowanych przez amerykanskie kluby żeglarskie. Dzięki udziałowi w tych komisjach zdobyłam niezbędne doświadczenie, którym z chęcia się dzielę jako sędzina na regatach klubowych JCYC. 

Zdj.#24 W komisji regatowej z Marzeną Oberski

Zdj.#25 Przed regatami JCYC w porcie przy ulicy Montrose w 2009 roku
Podsumowując, chcę powiedzieć, że obecnie nie wyobrażam sobie mojego życia w Chicago bez JCYC.  Przygoda z klubem to część mojego życia, ta radosna, przepełniona przyjaźnią i współpracą. Nasz klub umożliwia mi kontakty z właścicielami łódek, którzy zawsze znajdują miejsce dla mnie na ich pokładzie podczas regat czy turystycznych wypadów na jezioro. Jednocześnie  członkowie klubu to część mojej rodziny chicagowskiej, która dzieli ze mną miłość do wody i żeglowania, ale nie tylko. JCYC to wielu przyjaciół, na których można liczyć w trudnych chwilach.
Kochani członkowie, przyjaciele i sympatycy Jospeh Conrad Yacht Club: z całego serca Wam dziękuję za to, że jesteście! 

Anna Grochowska
Sierpień 20, 2009